Turystyka morska jest zjawiskiem społeczno-ekonomicznym skupionym na podróżach i wypoczynku turystów statkami, promami i jachtami. Obejmuje przewozy przybrzeżne, morskie i rejsy żeglarskie. To również fascynacja i ciekawość światem techniki morskiej. Porty to olbrzymie fabryki z wielkimi statkami i imponującymi konstrukcjami.

Przeważającą część wybrzeża Esbjergu zajmuje największy światowy port morskich turbin wiatrowych. Dawny port rybacki został znacznie rozbudowany i odbywa się z niego transport turbin oraz obsługuje platformy wiertnicze. W miejscu kutrów rybackich cumują nietypowe statki, potężne platformy i „cygara” turbin. Mają wysokość kilkudziesięciopiętrowych wieżowców i można im się przyjrzeć z naprawdę bliska. Z portu wyekspediowano już konstrukcje, które dają 80% mocy wiatrowej na morzu w Europie. Port Esbjerg jest główną bazą dla wszelkich prac związanych z wydobyciem ropy naftowej i gazu na duńskim Morzu Północnym, odkąd ponad 50 lat temu zaczęto wydobywać ropę naftową i gaz.

Funkcję portu rybackiego stracił Esbjerg ponad 20 lat temu, kiedy weszły unijne regulacje dotyczące połowy ryb na Morzu Północnym. Można się tego dowiedzieć z wystawy Muzeum Rybołówstwa i Morza. Znajduje się ono na północny zachód od centrum i jest jedną z atrakcji turystycznych. Przyciąga rodziny z dziećmi – głównie niemieckie – jak również grupy przejeżdżające wzdłuż wybrzeża.

Człowiek spotyka morze” (dun. Mennesket ved Havet).

Bez wątpienia główną dominantą okolic jest pomnik „Człowiek spotyka morze” (dun. Mennesket ved Havet). Mierzy on 9 metrów i przedstawia 4 mężczyzn wpatrujących się w morze. Powstał w 1994 r. dla uczczenia 100-lecia gminy Esbjerg. Przyciąga grupy wycieczkowe i turystów indywidualnych. Jest dobrze widoczny z pokładu promu przypływającego do miasta. Z terminalu promowego można popłynąć na pobliską wyspę Fano.

Czerwono-białe miasto

Gdyby nie zawiłości historii obecnie zamieszkałe przez nieco ponad 70 tys. osób miasto wyglądałoby pewnie inaczej. Kiedy Dania utraciła na rzecz Niemiec port w Altonie, ta licząca zaledwie 400 mieszkańców osada rolnicza stała się jednym z najważniejszych miast w kraju.

Późny i dokładnie zaplanowany rozwój sprawił, że Esbjerg wygląda wyjątkowo spójnie i na swój sposób atrakcyjnie. Według przewodników turystycznych nie jest to miejsce na wakacje. To prawda, miasto nie może się poszczycić monumentalnymi zabytkami, może być jednak doskonałą bazą wypadową po regionie turystycznym Morze Wattowe (dun. Wadehavskysten), obejmującym także Ribe, wyspy Fano i Mando na Morzu Wattowym oraz Park Narodowy Morza Wattowego.

Esbjerg zyskuje przy bliższym poznaniu. Na początku może sprawiać wrażenie chłodnego i zdystansowanego. Wystarczy jednak porozglądać się dookoła, zwrócić uwagę na ludzi i na detale, aby odkryć inne oblicze miasta.

Na obliczu Esbjergu odcisnęła się ręka Wilkensa – geodety, który w 1870 r. zaplanował centrum „po amerykańsku” w postaci prostokątnej siatki ulic. W przeważającej większości kamienice i wille zbudowane są z czerwonej nieotynkowanej cegły. Trochę surowy, ale czysty i spójny obraz miasta złożony z kwartałów czerwonych domów kontrastuje z wplecionymi o bogatszych fasadach białymi willami. W Barcelonie wielkie skrzyżowania i łączenia ulic mają ścięte narożniki. W Esbjergu również, chociaż nie w tej skali można zaobserwować wiele nawet małych domów ze ściętymi rogami ścian.

Na uwagę zwracają białe detale – portale drzwi, okiennice, płaskorzeźby, posągi i ramy witraży. Część z budynków nawiązuje stylistycznie do gotyku. Widać wyraźnie inspiracje architekturą niemiecką. Tak jest choćby w przypadku wieży ciśnień, której inspiracją był średniowieczny Nassauer Haus w Norymberdze. Z kolei budynek sądu w rynku przypomina średniowieczny zamek, którego wieża góruje nad miastem.

Podobne wpisy